Piątkowy wieczór.
Wieczorem wsiadłyśmy w autobus i pojechałyśmy na Lower East Side.
Na stolik w restauracji, do której chciałyśmy pójść trzeba było czekać 2h, więc zostawiłam tylko swój numer telefonu i poszłyśmy coś przegryźć, zanim Bzu zemdlałaby z głodu.
Zotrzymałyśmy się w greckiej restauracji z fajnym wystrojem. Chciałyśmy przypomnieć sobie smak souvlaki ze wspólnej wyprawy do Grecji, chociaż wiedziałyśmy, że danie nie dorówna temu z Salonik.
Souvlaki było bardzo małe, ale do tego zamówiłyśmy też frytki z ziołami i fetą.
Później weszłyśmy do kilku okolicznych barów, na początek słynne Pianos.
Zostałyśmy tam na chwilę i poszłyśmy do The Living Room.
Posłuchałyśmy muzyki na żywo…
…chociaż większość czasu spędziłyśmy na kanapie, pijąc colę z rumem z naszych piersiówek;).
Po półtorej godzinie zadzwonili z restauracji, że mają dla nas wolny stolik.
Wiecznie oblegana The Meatball Shop. Miejsce specjalizuje się w klopsach, które po angielsku brzmią jakoś lepiej;).
Na menu zaznacza się markerem co się chce zamówić.
Sliders. Dwa mini burgery, z klopsami z wołowiny z sosem pomidorowym i wieprzowiną przyprawioną na ostro z serowym sosem.
Kasia wzięła kanapkę z wołowymi klopsami, seremi sosem pomidorowym + sałatka z rukoli.
Wgryzanie się w kanapkę z gracją.
Na deser zamówiłyśmy cookie sandwich, lody waniliowe sklejone z dwóch stron pysznym ciasteczkiem. Wszystko było bardzo dobre, ale napchałyśmy się i zamiast iść tańczyć, zrobiłyśmy sobie dłuższy spacer do metra, wróciłyśmy do domu i poszłyśmy spać.