O tym weekendzie Benjamin wiedział tylko tyle, że gdzieś jedziemy. To miał być jego zaległy prezent urodzinowy, bo w czasie kiedy zaplanowałam z tej okazji inną podróż, rozchorował się. Nie miał pojęcia jaki kierunek obierzemy, więc sam fakt małej niespodzianki sprawił, że cieszyłam się na wyjazd podwójnie. I tym razem akurat mniej z samej destynacji, co bardziej na to, gdzie się zatrzymamy. Oranda Village to kompleks kilku apartamentów położonych we wschodniej Słowenii, tuż przy granicy z Chorwacją, w miejscowości Rogaska Slatina. Nie brzmi jak krótka wycieczka, ale od Graz to zaledwia 1.5h jazdy samochodem. Nowoczesne wnętrze, duża przestrzeń, sauna, taras i inne wygody sprawiają, że niekoniecznie ma się ochotę ruszać gdziekolwiek. Choć w tym przypadku nawet dobrze się złożyło, bo okolicy nie zaliczyłabym do fascynującej. Najwięcej uroku dostrzegłam w krajobrazie regionu, niekończące się wzgórza porośnięte winoroślami potrafią oczarować, zwłaszcza w popołudniowym świetle, będąc na szyczycie któregoś z wyższych wzgórz.
Apartamenty zajmują powierzchnię 120m2, kuchnia połączona jest z salonem.
Nie wiem jakim cudem zapomniałam zrobić zdjęcia kuchni+ salonu aparatem, więc wrzucam z telefonu.
Kuchnia wyposażona jest w sprzęt do gotowania, chociaż braku przypraw pozostaliśmy przy możliwie prostych daniach.
W oba poranki załapaliśmy się na odcinki najlepszej produkcji jaka kiedykolwiek została stworzona przez telewizję – Planet Earth, na kanale BBC Earth.
W jednej łazience znajduje się prysznic oraz sauna, w drugiej prysznic i duża wanna.
Rogaska Slatina to miejscowość uzdrowiskowa, słynąca również z naturalnych wód mineralnych, ale nie zaliczyłabym jej do szczególnie urokliwych. Na zdjęciu najstarszy hotel w i przy okazji najładniejszy budynek miasta, Grand Hotel z 1859 roku. Franciszek Józef I wyprawiał tutaj któregoś razu swoje urodziny.
Po obejściu centrum zrobiliśmy sobie przerwę w kawiarni Grand Hotelu.
Prekmurska gibanica to tradycyjne słoweńskie ciasto – filo przekładane twarogiem, makiem, jabłkami i orzechami. Nasze było bez maku, ale chętnie spróbowałabym takiej wersji.
Apartamenty widziane ze wzgórza po przeciwnej stronie.
Z niewielu opcji na kolację, wybraliśmy najbardziej polecaną restaurację, Gostisce Jurg.
Wieczór zakończony gorącą kąpielą z lokalnym białym winem i jazzem w tle.
Wróciłam z tego weekendu z kupioną na wagę emaliową miską z Muminkiem.
Rogaska Slatina może nie posłuży jako doskonały cel podróży, ale za to Oranda Village może być świetnym przystankiem na nocleg np. w drodze na Bałkany. Zwłaszcza jeżeli podróżujecie w 2-4 osobowej grupie i lubicie niebanalne wnętrza.