Wróciłam do Nowego Jorku, zadowolona z wakacji i zachwycona Lallapaloozą.
W samolocie zdałam sobie sprawę, że następnym razem wzniosę się w powietrze lecąc do domu.
Równo za miesiąc. Nie chce mi się wierzyć, ale może za 30 dni już to do mnie dotrze.
Zawsze chciałam przelecieć nad Manhattanem, ale nigdy przedtem nie miałam okazji lądować na lotnisku La Guardia. Szkoda tylko, że zupełnie zapomniałam o czekających mnie widokach i poza iPhonem nie miałam przy sobie aparatu…
W kolejnym poście wrócę do relacji z wyjazdu.
Lecąc nad jeziorem Michigan ma się wrażenie, że leci się nad oceanem. Jest dużo większe niż to sobie wyobrażałam.
Wodospad Niagara w strasznej jakości;).
Niedaleko Nowego Jorku zauważyłam ogromną tęczę. Dwoma końcami sięgała ziemi, przebijała się przez chmury i była idealna.
Kto widzi na zdjęciu Empire State Building?;>
Nad rzeką Hudsona.
Governors Island.
Na stadionie Mets odbywał się akurat mecz baseballu.