Purikura to wywodzące się z Japonii foto-budki, wywołujące zdjęcia w formie nalepek (lub w klasyczny sposób). Przed wydrukowaniem można je ozdobić na tysiące sposobów, co razem z robieniem zdjęć jest świetną zabawą.
Kiedy przypadkowo trafiłam w internecie na miejsce z purikurą w San Francisco, wybrałam się do Japantown jeszcze tego samego dnia. Zabrałam ze sobą Ewelinę i tak dobrze się bawiłyśmy, że przed wyjściem założyłam kartę ‘stałego klienta’. Przy dziewięciu zdjęciach, dziesiąte gratis, więc chyba pod koniec zacznę rozumieć te japońskie instrukcje w budkach;).
Budki są duże i mogą pomieścić naprawdę sporo osób. Domyślam się, że im więcej ludzi, tym lepsza zabawa;).
Na początku wybiera się z albumu rodzaj zdjęcia (każda budka robi inne). Ceny wahają się od 4 do 10$ (za jedno zdjęcie).
Nasza budka.
Dziewczyna z obsługi tak szybko nam wyjaśniła co i jak, że niewiele zrozumiałyśmy i musiałyśmy zdać się na nasz marny japoński.
Wewnątrz budki. Pomyślałam, że albo zdjęcia wyjdą koszmarnie, bo nic nie będziemy rozumieć, albo będzie duuuużo śmiechu.
A to już obiektyw i ekran, na którym wszystko się ustawia. Katalog, szablon zdjęcia, jasność itp…najgorsze, że na większość ustawień jest tylko kilkanaście sekund, więc trzeba naprawdę szybko myśleć i podejmować decyzje. Poradziłyśmy sobie o dziwo znacznie lepiej niż myślałam;).
Po zakończeniu serii zdjęć, przechodzi się do urządzenia na zewnątrz budki- czas na ozdabianie! Po zdjęciach można pisać, rysować, wymazywać, dodawać naklejki, cytaty, znaczki, daty i wiele, wiele innych.
Można się w to bawić godzinami!;)
Nie mogę się doczekać następnej wizyty;).
A to już efekty! Niestety musiałam zrobić zdjęcie zdjęcia, bo nie mam skanera…