Magazyn NG Traveler zdążył już opublikować relację z Ischgl w najnowszym numerze, a ja jeszcze nie zakończyłam swojej. Dzisiaj więc druga i ostatnia część fot z Ischgl, w ramach wyjazdu “Traveler Adventure Team” do jednej najpopularniejszych zimowych miejscowości austriackiego Tyrolu. Posta z poprzednią częścią znajdziecie tutaj.
Po trzech dniach z deskami na nogach, mieliśmy małą przerwę w jeździe. Na ten dzień zaplanowany mieliśmy spacer do szwajcarskiej miejscowości Samnaun, Szlakiem Przemytników. Ponad sto lat temu temu, między Ischgl a Samnaun, przemycano różne towary, w szczególności kawę i cukier. Obie miejscowości leżą od siebie w odległości ok 10km, ale góry mocno wydłużają wędrówkę. My poszliśmy na łatwiznę i do Szwajcarii przedostaliśmy się kolejkami, a spacer skróciliśmy do kilku kilometrów.
Pomimo spaceru w pięknych okolicznościach, żałowaliśmy trochę, że nie zjechaliśmy do Szwajcarii na nartach.
Mosak w pracy!
Samnaun nie należy do wyjątkowo czarujących miejscowości. Kilka domów w szwajcarskim stylu, ale poza tym sporo kolorowych nachalnych sklepowych szyldów. Znaleźliśmy za to przyjemną knajpę, żeby napić się gorącej czekolady!
Po porannej śnieżycy wyszło słońce.
Kolejnego poranka zacierałam ręce na warsztaty z gotowania Kaiserschmarrn. Prowadzący kucharz stwierdził jednak, że rozmiar kuchni nie podoła naszej grupie więc skończyło się na tym, że obserwowaliśmy proces przygotowania, a potem zasiedliśmy do stołu i pochłonęliśmy puszty omlet cesarski ze śliwkami na ciepło.
Po warsztatach, razem z Mosakiem i Łukaszem poszliśmy polatać dronem i popatrzeć na Ischgl z góry. Mieliśmy szczęście do wyjątkowego światła.
Popołudniu czekał nas spacer do doliny Fimba. Niewielka ilość śniegu pokrzyżowała nam niektóre punkty programu i zamiast spaceru o zachodzie słońca w rakietach śnieżnych, zwykłe buty spokojnie wystarczyły na wędrówkę.
Kiedy zrobiło się ciemno, zrobiliśmy przerwę w schronisku na grzane wino. Drogę powrotną pokonaliśmy już ratrakiem. Bella, pies przewodnika, była kierowcą.
Na ostatni dzień zaplanowany mieliśmy freeride, ale niewystarczająca ilość śniegu zabrała nas z powrotem na stoki Idalp. Nie był to oczywiście powód do zmartwień, trasy w Ischgl wymiatają.
Ostatni dzień przejeździłam z Łukaszem i Mosakiem, chcieliśmy wykorzystać go do maksimum. Udało nam się nawet trochę poskakać, w moim przypadku z różnymi skutkami. Zabawa była w każdym razie bardzo przednia!
Jest szansa, że przeskrollowaliście tego posta nawet go nie czytając. Nic nie szkodzi, pod warunkiem, że obejrzycie film z wyjazdu nakręcony przez Mosaka! Nie zniechęcajcie się widząc, że trwa 11min, wciąga od początku, a pod koniec żałuje się, że to już wszystko.