Menu
Historie / Podróże / Życie

Luty – rok po roku

Nowy Rok już w pierwszych tygodniach przyniósł rozwiązanie mojej największej jesiennej frustracji – znalazłam pracę. Miło mieć w końcu ubezpieczenie i świadomość, że każdego miesiąca moje konto zasilać będzie suma z którą mogę coś zrobić. Wydać, oszczędzić, wymienić na to, czego potrzebuje. Koniec wegetacji z pewnością przyniósł pewną ulgę.
Pracuję jako stewardessa w pociągu, więc jeżeli będzie mieli niedługo okazję przejechać się koleją po Austrii, może zaproponuję Wam kanapkę sunąc przez wagon z wózkiem, niczym pan z WARSu. Noszę czerwoną garsonkę, apaszkę i buty na obcasie, więc mogą być problemy z rozpoznaniem mnie.
Praca, jak każda, ma wady i zalety. Zazwyczaj wstaję między 3:45 a 5:45, a wracam do domu średnio po 15h. Rzadko mam dwa dni wolnego z rzędu i muszę być bardzo elastyczna, bo zmiany w planie pracy są bardzo powszechne. Jeżdżę na kilku trasach w Austrii, a jedyną zagraniczną jest Zurych, choć to nie ma akurat większego znaczenia, bo czasu na zwiedzanie i tak nie ma. Plusem są natomiast niezłe zarobki, brak rutyny, dużo samodzielności. Bywa ciężko, ale jak na pierwsze zajęcie w Austrii, jest w porządku.
Myślenie o tym, jaką życiową drogę powinnam obrać, jak się realizować, jak połączyć pracę z pasją zostało odłożone na bok. Miałam czas i nic nie wymyśliłam, więc musiałam obrać klasyczną metodę robienia czegokolwiek, co pozwoli mi przeżyć i zmienić sytuację w jakiej się znajdowałam. To jest czas wychodzenia na prostą, spłacenia długów, całkowitego samodzielnego utrzymania, sprawiania sobie małych przyjemności.
Zajęcie się czymkolwiek zdecydowanie pomaga odciążyć głowę i przestać się zadręczać nierobieniem progresu. Może i stoję w miejscu w dziedzinach z którymi od lat chciałam związać swoją przyszłość, ale dopóki nie zaczynam rozkminiać życia, zupełnie nie spędza mi to snu z powiek. Jesienią zadręczałam się każdego dnia, bezradność wpędzała mnie w szaleństwo. Dopiero kilka dni temu, po ponad miesięcznej przerwie znalazłam się na chwilę w tamtym miejscu. Po rozmowie na temat tego, co tak naprawdę chciałabym robić i wszystkim co z tym związane. Wytrąciłam się na moment z równowagi. Na szczęście dość szybko przywróciłam do porządku, a następnego dnia wieczorem trafiłam na poniższe zdanie.

It’s okay if you don’t have a grand vision for your life at every moment. It’s also okay if it changes along the way.

Blog przysypia, ale przy obecnym stylu życia niełatwo o częste dodawanie postów. Ciężko skupić mi się na czymkolwiek i dokończyć to, co zaczęte. Każdy tydzień kończę z nadgodzinami, a licząc przerwy w trakcie pracy, nie ma mnie w domu ponad 60h tygodniowo. Kiedy jestem na miejscu, staram się spędzać wolne chwile z Benjaminem i na internet zostaje już niewiele czasu.
Nie mam ostatnio żadnych nowych zdjęć do podzielenia się, muszę kombinować w innym kierunku. W dzisiejszym poście, w dzień przypadający raz na cztery lat wracam do wspomnień z lutego z ostatnich sześciu lat.

 

 

LUTY 2010

Mój pierwszy rok w Kalifornii jako au pair. Wybrałam szczególnie więcej zdjęć z tamtego roku, bo większość fot z czasów San Francisco przepadła wraz ze stroną hostingową, na której je wtedy umieszczałam.

IMG_0014 Z Walentynek pamiętam siedzenie na tej ławce i gapienie się na Pacyfik. W pojedynkę, ale wcale nie w złym nastroju przez miejsce w którym się znajdowałam.

IMG_0021

IMG_0056Regularnie starałam się próbować nowych smaków Ben&Jerry’s, na luty przypadł Peanut Butter Cup.

IMG_0078Luty to w północnej Kalifornii sezon na kraby. Moja host rodzina zabrała mnie z okazji urodzin na lokalną ucztę jedzenia krabów.

IMG_0133-2Na tamten miesiąc przypadły też zawody surferskie na gigantycznych falach, Mavericks.

IMG_0167Zawody przyciągnęły tłumy, nie było sensu jechać autem, więc pojechałam na deskorolce.

IMG_0168Z brzegu było niewiele widać, bo fale łamają się kilkadziesiąt metrów od brzegu i wcale nie wydają się tak duże. Dopiero na ekranie wyglądało to inaczej.

IMG_0133Tak wyglądała pewnego lutowego dnia wystawa w Tartine BakeryIMG_0145Śniadanie w Tartine Bakery na początek bardzo, bardzo udanego dnia.

IMG_0155

IMG_0182Luty z wyraźnie zaokrągloną buzią. Miałam za dużo do próbowania, żeby zdołać wszystko spalić. Dodatkowe kilogramy były jak najbardziej warte tego, co w tamtym czasie zjadłam.

IMG_0187Luty z roślinami doniczkowymi przed domami.

IMG_0216I kwitnącymi krzewami.

IMG_0202Jeden z najlepszych dni tamtego miesiąca spędzony w towarzystwie Tima, mojego ówczesnego chłopaka.

IMG_0225Plaża San Francisco i człowiek tworzący w piasku.

IMG_0321Od banh mi z niepozornego  sklepu Saigon Sandwich zachwyciłam się wietnamskimi kanapkami.

IMG_0259IMG_0286Pierwsze piwo z papierowej butelki, z dobrym widokiem.

 

 

LUTY 2011

Drugi rok au pair spędzony w Nowym Jorku.

IMG_0320W lutym odwiedziła mnie w NYC mama. To była dobra okazja, żeby wybrać się na musical na Broadwayu, padło na “Mary Poppins”.

IMG_9611Spędziłyśmy też razem tydzień na rejsie po Karaibach.

IMG_9875

IMG_9785

woda kokosowaPrzeglądając zdjęcia zdałam sobie sprawę, że pierwszą wodę kokosową prosto z młodego kokosa wypiłam na Barbados. Chyba nie ma napoju, który lubiłabym bardziej, zwłaszcza, że po wypiciu wody zostaje miąższ do zjedzenia.

IMG_9781St. Lucia.

IMG_0491.JPG_effectedWyjątkowo ciepły jeden z ostatnich dni lutego. Gdzieniegdzie leżał jeszcze śnieg w Central Parku, ale niektórzy nie mogli odmówić sobie pierwszych wiosennych pikników.

IMG_0522.JPG_effected

 

 

LUTY 2012

Pierwszy rok studiów w Birmingham.

IMG_1920 Według folderu ze zdjęciami, któregoś dnia w lutym mój pokój w akademiku prezentował się w ten sposób. Znajomi studenci z Erasmusa zostawili u mnie sporo rzeczy, których nie chcieli zabierać do domu po pierwszym semestrze i stąd ten porządek.

431311_174158206032209_100003140929198_241862_609978642_n
Pierwsze urodzine przyjęcie-niespodziankę zorganizowani dla mnie znajomi w Birmingham.

IMG_2230Kuchnia na moim piętrze była miejscem spotkań i imprez.

IMG_2211

IMG_2223Byłam za dobra dla znajomych Erasmusów i regularnie dla nich gotowałam.

 

 

LUTY 2013

Drugi rok studiów i niewiele zdjęć z tamtego miesiąca.

8511468564_9d5a8ae9bd_kW przerwie semestralnej odbyłam praktyki w magazynie Food&Travel. Dzisiaj żałuję trochę, że zamiast kolejnego magazynu, nie zdecydowałam się na jakąś niewielką firmę z przemysłu żywieniowego. Kariery w mediach już raczej nie zrobię.

 

 

LUTY 2014

Gap year po drugim roku studiów i początek podróży po Ameryce Centralnej. Zaczęło się od NYC i Toronto, ale zanim poleciałam do Meksyku, spędziłam trochę czasu w San Francisco.

IMG_2749aNiezapomniane śniadania u Moni Waleckiej.

IMG_3029aaPonowne odwiedzenie SF sprawiło mi mnóstwo radości.

IMG_3241aa  Nie obyło się też bez odwiedzin mojej kalifornijskiej host rodziny.IMG_3551aaIMG_3748aaDzień urodzin, tuż przed wylotem do Meksyku spędziłam w Los Angeles. Na focie najlepsze wegańskie ciacho jakie kiedykolwiek jadłam. IMG_3866aIMG_3895aa

 

LUTY 2015

Trzeci rok studiów i kilka dni spędzonych w Wiedniu z okazji urodzin.

cafe sperl viennaWiedeń był też naszym miejscem spotkania z Benjaminem.

best wurstel stands in viennaWieczorne wursty.IMG_2965aa

adamantwandererCafe Central Vienna

 

LUTY 2016

Pierwsza zima w Austrii.

IMG_6633aaNa Gwiazdkę dostaliśmy prezent w postaci rodzinnego weekendu w Tyrolu. Zebrała się 12-osobowa ekipa i było naprawdę wesoło, zwłaszcza kiedy po ciemku zjeżdżaliśmy ze schroniska na szczycie góry do hotelu.

IMG_6648aa

IMG_6715Tydzień temu skończyłam 28 lat. Urodziny spędziłam z Benjaminem w termach Bad Radkersburg, miejscowości graniczącej ze Słowenią.