Tytuł posta to słowa Marka Twaina, które powinniście zapamiętać, jeśli będzie zamiar odwiedzić San Francisco latem.
Pomyślałam sobie, że tutejsza pogoda jest na tyle ciekawa, że warto poświęcić jej posta, zwłaszcza że Wasze wyobrażenie o klimacie północnej Kalifornii jest pewnie inne.
Pamiętam swoją pierwszą wizytę w San Francisco. Nie byłam pod wielkim wrażeniem, bo było szaro, zimno, a miasto całkowicie pokryte mgłą. Jadąc przy plaży nie widziałam nic poza odrobiną piasku, więc ocean mogłam sobie tylko wyobrazić. Tego samego dnia po raz pierwszy zobaczyłam most Golden Gate, który też mnie zawiódł, bo widoczność sięgała kilku metrów. Nie było mowy o zobaczeniu go w całości i musiałam uwierzyć na słowo, że pod nami, pod tą grubą pokrywą chmur jest woda.
Skąd ta mgła? San Francisco otoczone jest zimnymi wodami oceanu z trzech stron. W połączeniu z wysokimi letnimi temperaturami docierającymi z głębi lądu (przekraczającymi nawet 35’C) i połączeniem zimnego powietrza znad oceanu, miasto zamienia się w raj dla miłośników mgły;).
Każdy kto tu nie był ma podobne wyobrażenie o klimacie wybrzeża Kalifornii. Słońce, palmy, ocean, niebieskie niebo przez okrągły rok. O ile ten obraz w południowej Kalifornii (Los Angeles czy San Diego) nie odbiega znacząco od prawdy, o tyle San Francisco ma z nim niewiele wspólnego. Ilekroć spotykam się z kimś, kto dopiero zawitał do miasta, słyszę “a ja myślałem, że tu jest ciepło…”.
Najpiękniejsze miesiące w San Francisco to końcówka września, październik i listopad. Jest to najcieplejszy i najbardziej słoneczny okres w roku z temperaturami sięgającymi 17-21’C. Ten okres kojarzy mi się jednak dość wietrznie, bo pamiętam, że całą jesień jadąc do San Francisco zabierałam ze sobą chustkę, którą owijałam szyję.
Zimą temperatury utrzymują się w granicy 10-15’C, a 80% tutejszych opadów przypada na okres listopada-marca. Rzeczywiście trochę jest tych deszczowych dni zimą, ale często też niebo jest bezchmurne, a czasami tak ciepło, że można opalać się na plaży w stroju kąpielowym.
Od marca do połowy czerwca jest przyjemnie, bo deszcz zdarza się sporadycznie i jest słonecznie.
Natomiast lato jest najgorszą z pór roku, o czym przekonuję się aktualnie na własnej skórze.
Z pewnością nie spodziewałam się, że zimą będę opalona, a latem blada;).
Tu skupię się na mojej miejscowości i okolicy, gdzie niebo zachmurzone jest od rana do wieczora i przez całą noc. W niektóre dni mgła wypala się około południa i cofa się w głąb oceanu tylko po, żeby powrócić wieczorem. Deszcz latem nie pada, ale od czasu do czasu mży.
Tak samo jest z zachodnią i północną częścią San Francisco, choć są dzielnice, jak np. Mission, które przez większość dnia są słoneczne. Nigdy nie spotkałam się, żeby pogoda na terenie jednego miasta była tak zróżnicowana.
Siedząc w moim Moss Beach/ Half Moon Bay mam wrażenie, że cały otaczający świat jest taki szary i ponury, ale wiecie co jest najciekawsze? Wystarczy, że ruszę się stąd o 25minut na wschód, przejadę przez okoliczne wzgórza i nagle w jednym momencie chmury się ucinają i ukazuje się bezchmurne niebo, a temperatura jest wyższa nawet o 10’C! To jest naprawdę niesamowite.
Moje ogólne wrażenia są jednak zdecydowanie pozytywne. Niektórzy nie mogą znieść tej pogodowej nudy, bo temperatura przez cały rok jest podobna, otaczająca przyroda nie zmienia się i praktycznie ciągle nosi się te same ubrania (długie spodnie, krótki lub długi rękaw i często lekkie okrycie wierzchnie). Dla mnie brak mokrej i szarej jesieni, a później mroźnej i niekończącej się zimy to duże zalety tego klimatu. Gdybym mieszkała tu na stałe, to po prostu z niecierpliwością wyczekiwałabym jesieni, a nie tak jak zazwyczaj wszyscy- lata;).
Mieszkam za tymi wzgórzami w oddali, a poza oceanem, dobrze widać tutaj wylewającą się zza wzgórz mgłę. Zdjęcie zrobiłam lądując na lotnisku SFO.
Mój pierwszy przejazd mostem Golden Gate.
Po drugiej stronie Golden Gate, widać dokładną linię gdzie kończy się mgła i niebo zamienia się w bezchmurne.
Zachodzące słońca przebijające się przez kłęby chmur.
Popołudniowa mgła nachodząca na miasto.