Menu
Podróże

The Crescent City.

 Mówią, że Nowy Orlean jest najbardziej europejskim z amerykańskich miast…
Jeśli chodzi o architekturę, to na pewno, bo żadne miasto w Stanach, choćby jego niewielki obszar, nie przypomina tak bardzo Europy jak historyczna część Nowego Orleanu.
 Założone w 1718 przez Francuzów, na chwile trafiło też pod panowanie Hiszpanów. Stąd ta piękna zabudowa, która ogromnie cieszyła moje oczy, bo tęsknię za Europą, zwłaszcza południową.


Już w drodze do hostelu wieczór wcześniej, zachwycałam się mijanymi domami na Magazine St, a następnego ranka przeszłam tą samą drogą z aparatem.

Miałam szczęście, bo blisko hostelu znajdowała się restauracja, która była na mojej liście do odwiedzenia. Specjalizuje się w śniadaniach, brunchu i świeżo wyciskanych sokach. Ja wybrałam się tam na śniadanie.

Wentylatory na sufitach są dla mnie jedną z bardzo charakterystycznych cech południa USA.

Chciałam spróbować dwóch dań, ale nie było opcji zamówienia połowy porcji, więc zdecydowałam się na to, z którego Surrey’s słynie najbardziej.

Banana’s Foster French Toast, chyba najlepsze francuskie tosty jakie jadłam w życiu! Nadziewane kremowym serkiem i bananami, a polane nowoorleańskim sosem foster składającym się z rumu, brązowego cukru, bananów i masła.

Środek z nadzieniem. Nigdy wcześniej nie jadłam też francuskich tostów zrobionych z chleba w rodzaju bagietki.

Droga z hostelu do French Quarter, najatrakcyjniejszej części miasta, to ok 40 minut spacerem w linii prostej. Pomijając już fakt, że chciałam się jak najwięcej ruszać, to bardzo lubiłam chodzić ulicą Magazine i przyglądać się tamtejszym domom.

Na ten trafiłam na bocznej ulicy. Rudera, ale wydała mi się całkiem klimatyczna.


Pierwszym odwiedzonym miejscem we French Quarter była cukiernia.

…specjalizująca się w jabłka w “lukrze”….

…jak i również w karmelu, czekoladzie i innych dobrociach. Nie próbowałam, bo nie dałabym sobie rady z tym przysmakiem.

Kilka ulic dalej natrafiłam na sklep Southern Candymakers, który miałam w planie odszukać.

Wewnątrz roznosił się zapach karmelu i czekolady, bo część słodyczy przygotowywana jest na miejscu.

A później zobaczyłam te wszystkie wspaniałości i postanowiłam wrócić następnego dnia, żeby kupić coś do NY.

Dwa krakersy Ritz, masło orzechowe pomiędzy nimi i całość oblana białą czekoladą. Typowo amerykański pomysł, ale w sumie, to nie spotkałam się z nim wcześniej. Przywiozłam na spróbowanie do domu;).

Uwielbiam wiśnie w czekoladzie…

Katedra św. Louisa, znajdująca się na placu Jana Pawła II (odwiedził ją w 87′). Jest to najstarsza nieprzerwanie funkcjonująca katedra w Stanach. Budowę zakończono w 1793r i jest ona jedną z bardzo niewielu świątyni stojących naprzeciw głównego placu w mieście.

Słynny sos Tabasco pochodzi właśnie z Luizjany!

W sklepach z pamiątkami można znaleźć dużo rzeczy związanych z Tabasco.

Spacerowałam uliczkami French Quarter i czułam się jak na południu Europy…

To zdjęcie już widzieliście.





A to chyba było obfitujące w owoce drzewo kumkwatu.


Na tym na razie kończę relację.