Po dwóch dniach w Hamburgu przyszła kolej na Hannover. Miasto niekoniecznie wpasowało się w temat naszego programu “YouthHotspots”, ale byliśmy zmęczeni intensywnym pobytem w Hamburgu, więc niedziela była w sam raz na zregenerowanie sił.
Velotaxi zawiozły nas do ogrodów Herrenhausen.
Popołudniu zaliczyliśmy festyn, który imitował Oktoberfest, chociaż bardziej przypominał mi amerykański festyn w Berlinie, na który zabierała mnie ciocia, kiedy byłam mała.
Prażone orzechy macadamia i migdały.
Najlepszym cześcią wizyty w Hannoverze była kolacja. Restauracja znajdowała się na dachu jednego z budynków w centrum miasta.
Na przystawkę wybrałam carpaccio z łososia z ośmiornicą, roszponką i orzeszkami piniowymi. Rozpłynęłam się, to mógłby być mój tort urodzinowy.
Pappardelle z krewetkami, suszonymi pomidorami, pesto, rukolą i żurawiną.
Na koniec zamówiłyśmy z Bzu zestaw deserów dla dwóch osób. Myślałyśmy, że będą to małe porcje kilku różnych, aż postawiono przed nami TO. Pistacjowe tiramisu, mus czekoladowy z malinami i creme brulee z trawą cytrynową. Przegięcie. Zasypiając na brzuchu czułam się jakbym leżała na piłce.
W poniedziałek rano pojechaliśmy pociągiem do Berlina. Po zostawieniu rzeczy w hostelu, przewodnik zabrał nas na Prenzlauer Berg. Na zdjęciu jedna z niewielu starych kamienic, dzisiaj wszystkie są odnowione, a dzielnica pełna jest młodych rodzin o wyższym statusie ekonomicznym.
Lunch w burgerbarze Kreuzburger.
W menu burgery (w dwóch rozmiarach do wyboru) z wołowiną (również eko), kurczakiem i dobrze zapowiadające się opcje wegetariańskie . Zamówiłam cheesburgera z wołowiną eko i haloumi. Burger był bardzo w porządku, ale hitem okazały się nugetsy brokułowo-serowe, pozamiatały wszystkie możliwe fryty. Wróciłabym tam tylko dla nich.
Fragment muru berlińskiego przy Bernauer Strasse. Najlepsze miejsce do przekonania się czym groziło zbliżenie się do muru od strony wschodniej.
Holocaust Memorial w centrum miasta.
Jakoś zawsze zapomniałam o tym będąc w Berlinie i dopiero tym razem przekonałam się gdzie znajdował się Führerbunker, bunkier, w którym Hitler spędził ostatnie tygodnie swojego życia i popełnił samobójstwo. Dzisiaj na tę powierzchnię zajmuje parking mieszkańców okolicznych bloków. Ciekawie byłoby tam mieszkacć, albo parkować samochód nad sypialnią Hitlera.
Wieczorem w podziemiach klubu/restauracji White Trash Fast Food spotkaliśmy się z przedstawicielem organizacji zajmującej się wspieraniem muzycznej sceny Berlina i lokalnych artystów. Było bardzo ciekawie i postaram się jeszcze wrócić do tego tematu na blogu.
White Trash Fast Food w Mitte to dość zwariowane miejsce. Trochę irlandzki pub, ale wiszą tam chińskie ornamenty, menu restauracji jest amerykańskie i jeszcze w piwnicy znajduje się salon tatuażu.
Wygląd karty dań sugerował, że na pewno znajdę na niej niejedną potrawę, która pojawiłaby się w amerykańskim dinerze. Zamówiliśmy nachos na przystawkę i otrzymaliśmy porcję na cztery osoby, więc wielkość dań też była jak w USA.
Wybierając grillowaną ośmiornicę w przyprawach Cajun nie miałam zbyt dużych oczekiwań, bo nie spodziewałam się po tym lokalu wybitnego jedzenia, ale ośmiornica była naprawdę świetna.
WTFF to również codzienne koncerty. Lokal jest natomiast tak duży, że można usiąść w zupełnie innej części i odciąć się od głośnej muzyki.
Po nasłuchaniu się o berlińskim życiu nocnym powinniśmy przejść do praktyki, ale to był poniedziałek, najgorszy możliwy dzień na nocne wyjście. Mimo wszystko razem z Bzu i Leah pojechałyśmy pospacerować po Kreuzbergu i zabrałyśmy Leah na pistacjową baklavę, o której wspominałam w jednym z postów z Berlina.
Ostatni dzień rozpoczęliśmy od Fridrichshain i RAW Tempel, przestrzeni miejskiej poświęconej graffiti. Wielokrotnie widziałam to miejsce idąc mostem przy Warschauer Strasse, ale jakoś nigdy nie zeszłam na dół.
Mural z prawej strony był częścią kampanii Levi’sa,”Go Forth”. Powstanie tego, jak i kryjącego się za rogiem murala możecie zobaczyć na początku i końcówce podrzuconego filmiku.
Bunkier z prawej służy za ścianę do wspinaczki.
Później wybraliśmy się jeszcze zobaczyć East Side Gallery i przeszliśmy po Kreuzbergu, ale tam używałam już tylko analoga i iPhona do zdjęć.
Popołudniu pożegnaliśmy się i na tym zakończyła się wycieczka.
Jeszcze raz dziękuję Niemieckiej Centrali Turystyki za zaproszenie!