Od lutego czekał na zrealizowanie jeden z prezentów urodzinowych jakie dostałam od Benjamina, voucher na brunch w kawiarni Red Bulla – Carpe Diem. Lokal jest częścią Hangar-7, zlokalizowanego przy głównym lotnisku Salzburga szklano- stalowego hangaru należącego do tej słynnej, wywodzącej się z Salzburga marki. Wystawione są w nim rozmaite pojazdy Red Bulla, często takie, które w przeszłości brały udział w biciu różnego rodzaju rekordów. Z kolei tuż obok znajduje się prawidzwy hangar lotniczy, gdzie firma testuje swoje urządzenia latające.
Natomiast sam Hangar-7 wyróżnia się czymś jeszcze – znajduje się tam ekskluzywna restauracja realizująca dość nietypową ideę. Ikarus co miesiąc ściąga jednego wybitnego kucharza z różnych zakątków świata, który tworzy zupełnie nowe menu i przez trzydzieści dni dowodzi kuchnią Ikarus. W ten sposób restauracja 12 razy w roku fukncjonuje w zupełnie nowej odsłonie, pozostając przy tym zawsze na najwyższym poziomie.
Ceny Ikarus przekraczają narazie moje możliwości, ale może kiedyś, jak będę już zarabiać miliony w euro. A jeżeli nie będę? No cóż, zawsze pozostaną mi doskonałe austriackie góry i jeziora, którymi za darmo cieszyć można się równie mocno i które w najbliższych wpisach będą odgrywały główne role. Jezioro Wolfgang z dzisiejszego posta póki co stało się moim ulubionym tutaj.
Carpe Diem to oczywiście nie ta półka cenowa co Ikarus, choć do najniższej też się nie zalicza. Zamówiliśmy dwa zestawy śniadaniowe wytrawny (26€) i słodki (23€) w skład których wchodzi też pieczywo i napoje. Najpierw zajęliśmy się pierwszym i chociaż zdążyliśmy się najeść, mimo wszystko z przyjemnością przeszliśmy do słodkości.
Na koniec jednak stwierdziliśmy wspólnie, że jeżeli mielibyśmy zamówić tylko jedno, to wytrawne składało się z bardziej ekscytujących przekąsek.
Choć wszystko prezentowało się super i smakowało dobrze, miałam kilka zastrzeżeń i dyskutowaliśmy z Benjaminem na temat tego co możnaby zmienić. Spieraliśmy się np. co do kwestii ceny, bo moim zdaniem była trochę za wysoka i mogłaby spokojnie zostać zredukowana o kilka euro, Benjamin uważał, że nie dałoby się z niej nic uciąć w austriackich realiach. Nawet jeżeli celowo została ustawiono trochę wyżej, to lokal w takim razie zapomniał zadbać o kilka szczegółów, żebym odniosła szczere wrażenie, że cena była adekwatna do jakości.
Wnętrze Hangar-7. Wejście jest oczywiście bezpłatne.
Do niedawna znajdowała się tu kapsuła, z której Felix Baumgartner wykonał skok ze stratosfery w ramach Red Bull Stratos, może niedługo dołączy do wystawy ponownie.
Pod dachem ulokowany jest bar, ale tego dnia był zamknięty ze względu na wyjątkowy upał.
Na zewnątrz Hangar-7 znajduje się jeszcze letnia restauracja, serwująca przede wszystkim dania z grilla. Tutejsze ceny są przeciętne, a z wygodnych kanap można oglądać starty i lądowania samolotów na znajdującym się tuż za płotem lotnisku.
Popołudniu udaliśmy się nad Wolfgangsee, obok którego przejeżdżaliśmy już kilka razy, ale nigdy wcześniej nie zatrzymaliśmy się na dłuższą chwilę. Pojechaliśmy do znanego Benjaminowi Fürberg i już po ostatnich kilometrach wiedziałam, że będzie dobrze. Minusem była tylko opłata ze wejście (3€ za os.) i parking (6€), ale ze względu na motocykl byliśmy z niej zwolnieni. Kluczem do znalezienia najlepszych miejsc jest nie zostawanie na pierwszej, głównej plaży, ale podążanie wzdłuż drogi, gdzie z każdym metrem ludzi jest coraz mniej ludzi.
Trzy zdjęcia w stroju w poście! Nieczęsto ten blog widuje takie rzeczy.
Jakość wody w austriackich jeziorach wymiata…
Ustawiasz się do zdjęcia raz, drugi, trzeci, w końcu się przeciągasz bez ziewania i proszę jaka ładna fota wychodzi. Sekrety pozowania.
Badminton, w dzieciństwie znany wielu z nas jako badbington, nigdy nie należał do moich ulubionych gier. Benjamin zapoznał mnie jakiś czas temu z jego lepszą wersją- speedmintonem. Odbijane lotki pokonują dużo większe odległości, jest przy tym trochę biegania, ale też dużo więcej frajdy. Nadaje się super do parku lub na plażę, a po 15-30min intensywnej gry można się naprawdę zmachać.
Przyjechaliśmy późniejszym popołudniem więc byliśmy też jednymi z ostatnich opuszczających to miejsce. Załapałam się dzięki temu na piękne światło i totalny spokój.
Wybrzeże jeziora jest momentami mocno skaliste, więc jeżeli ktoś nie lubi leżeć w miejscu, może dostarczyć sobie trochę adrenaliny skacząc np. z 27- metrowych skał. Jest na tyle hardcorowo, że Red Bull organizuje tutaj zawody w skokach do wody.
Droga z Salzburga gwarantuje opad szczęki, kiedy nagle jezioro Wolfgang ukazuje się w dole po wjechaniu na jedno ze wzgórz. Zajrzyjcie tutaj będąc w Salzburgu!