Miniona sobota była ostatnim dniem Johanny w Stanach.
Przed odjazdem na lotnisko spotkaliśmy się w większej grupie na śniadaniu.
Update: Niestety po czasie strona hostingowa całkowicie zepsuła jakość zdjęć i pewnie nie wrócą już one do stanu z początku.

Spotkaliśmy się w Half Moon Bay, miasteczku, którego nazwą potocznie określa się też wszystkie inne blisko położone miejscowości (m.in. moją).


Zaczęliśmy od kawy i herbaty.

Surferskie cupcakes.


Niebieskie oczy, blond włosy… Nietrudno odgadnąć, że Matu pochodzi z północnej Europy, a dokładnie to mowa o Finlandii;).

Jitka, Rahel i odwiedzający ją chłopak z Niemiec.

Moja drożdżówka z budyniem i wiśniami + cappuccino.

Wgryzając się w bułę.

Cała reszta zamówiła pancakes lub french toast.



Pożegnanie i smutne miny Uli i Johanny.

Popołudniu pojechałam z Jitką i jej host rodziną zobaczyć rodeo. Niestety dojechaliśmy na miejsce tuż przed 18 i okazało się, że to praktycznie koniec.

Zobaczyłam kilku kowbojów, kapelę country, byka i pojechaliśmy z powrotem do domu;).