Straciłam poczucie rzeczywistości po nocnym locie, zmianie lokalizacji, strefy czasowej, a do tego tak tutaj rano zmarzłam czekając na lotnisku na autobus, że długo nie mogłam później dojść do siebie;).
Nie wiem jak wytrzymujecie Polską zimę, ale podziwiam Was, bo mi jeden zimny poranek dał porządnie w kość…
Jutro rano wypływam na Bahamy. Pogoda będzie się poprawiać z dnia na dzień i jutro już będzie cieplej, ale przegrzania chyba nie muszę się obawiać…;).

Linie Jet Blue pozytywnie mnie zaskoczyły. Teoretycznie to niskobudżetowe linie, ale oferują dużo więcej niż wiele innych. Przekąski i napoje były za darmo, a co najważniejsze, miałam w siedzeniu przed sobą ekran z 40 kanałami telewizyjnymi. Ciężko u mnie ze spaniem w samolocie, więc większość nocy spędziłam na oglądaniu “Larry’ego Kinga”, “CSI Miami”, “Man vs. Wild”, “Lepiej późno niż później”, “Mój przyjaciel się żeni”. Od czasu do czasu zerkałam też na mapę i pogodę…Szkoda, że nie leciałam w tygodniu, bo brakowało mi jeszcze tylko “Sex and the City” na TBS;).

W Deerfield Beach śpię przez dwie kolejne nocy u Tima (couchsurfera) na kanapie. To widok na południe, dalej zaczyna się Ft. Lauderdale i Miami.

Lunch w restauracji w której pracuje współlokator Tima. Zamówiliśmy hummus z chlebem pita, surowego tuńczyka (był idealny) w stylu japońskim i sałatkę z rukolą, krewetkami, granatem i fasolką.

Spacer po Deerfield Beach, okolice pracy Tima.

Tutejsza woda w Oceanie ma inny kolor. Wiem, że nie widać tego po tym zdjęciu, ale może uda mi się pokazać na innym.