Ciągle odkładałam prowadzenie Skody na później, ale w końcu trzeciego dnia zamieniłam się z Romkiem miejscami i zostałam za kierownicą do następnego dnia. Na zdjęciu wygląda, jakbym prowadziła z zamkniętymi oczami, więc potraktujcie to jako moje niezwykłe umiejętności;).
Księżycowy krajobraz.
Kolejnym etapem drogi był przejazd wyschniętym korytem rzeki.
Nie miałam za bardzo jak fotografować, więc aparat przejął Romek i zrobił większość zdjęć z tego posta.
Wjazd na plan zdjęciowy…
Na środku pustyni byliśmy świadkami nagrywania czwartej części filmu Mad Max.
Przy wyprzedzaniu filmowej ciężarówki niewiele brakowało, żebym zderzyła się z nimi, ale jak już mieć wypadek, to chyba lepiej z takim pojazdem i w takim miejscu niż na ulicy w swoim mieście;).
Wraz z pojawieniem się asfaltu można było wreszcie zwiększyć prędkość.
Przejeżdżając przez jakieś miasteczko, zauważyłam na ulicy kobietę Herero, rozpoznając ją po tradycyjnym stroju. Herero to grupa etniczna zamieszkująca południową Afrykę, głównie Namibię. Mają swój język i są dumnymi farmerami, mierzącymi zamożność po liczbie posiadanych krów.
Obiad zarezerwowany mieliśmy w zajeździe o niemieckim klimacie.
Menu nie odbiegało dużo od tego, co można zjeść za naszą zachodnią granicą- bockwurst z musztardą i sałatka ziemniaczana.
Popołudniu dotarliśmy do miejsca naszego ostatniego noclegu. Hotel znajdował się pośrodku rezerwatu dzikiej przyrody, a przed sobą mieliśmy safari, z którego zdjęcia zobaczycie w następnym poście.