Menu
Podróże

Podsumowanie roku 2012

Podsumowanie roku to tradycja bloga i chociaż przez bycie w podróży nie zdążyłam z dodaniem posta przed Nowym Rokiem, to noworoczna atmosfera nadal trwa.

W minionym roku wydarzyło się tyle niespodzianek jeśli chodzi o podróże, że mnie samej ciężko w to uwierzyć. Jak na ironię, w najgorszym finansowym okresie mojego życia, trafiły mi się najdalsze podróże i odwiedziłam pięć kontynentów. Zupełnie jakby los postanowił sprzyjać mi jeszcze bardziej i podsunął kilka wydarzeń, o których nawet nie marzyłam.
Najpierw była Południowo-Wschodnia Azja, która wydawało mi się, że będzie główną podróżą całego roku, ale potem posypała się reszta. W czerwcu dzięki Skodzie i agencji kalińscy.com wzięłam udział w eskluzywnym wyjeździe do Namibii. Trzy tygodnie później w internetowym konkursie wygrałam voucher na bilety lotnicze o wartości 7tys zł. W lipcu moja nowojorska host rodzina zaprosiła mnie do NYC. Nie tylko była to idealna okazja, żeby ponownie odwiedzić Nowy Jork i spędzić tam część wakacji, ale też przez miesiąc miałam pracę, dzięki której mogłam nacieszyć się znowu miastem, zarobić na wyjazd do Japonii i jeszcze wrócić z czymś do Europy. Po idealnych wakacjach wypadało wrócić na studia. Dwa miesiące nauki i ponurego życia w Birmingham, ale w głowie miałam wizję miesięcznej przerwy na lato w Australii, więc przetrwałam ten okres.
Gdybym w dwóch słowach miała określić jak kończę ten rok, zdaje się, że wyrażenie “goła i wesoła” pasowałoby idealnie. Goła, bo moje długi są tak duże, że wolę ich nie sumować, a wesoła, bo pieniądze przy tym, co dane mi było zobaczyć i doświadczyć w ciągu ostatnich tygodniach czy w ogóle całego roku nie mają większego znaczenia. Wygląda też na to, że pewna brytyjska instytucja zwodząca mnie od października, dokona w najbliższych dniach/tygodniach magicznego przelewu i nastanie koniec tych przeciągających się problemów.
Ciesze się, że miniony rok był następnym dowodem na to, że jestem na dobrej ścieżce i udaje mi się realizować kolejne marzenia. Mam nadzieję, że 2013 będzie jeszcze lepszy pod tym względem.
Pierwsze miesiące zapowiadają się zresztą całkiem interesująco. Jeszcze w styczniu odbędę staż w Food and Travel Magazine w Londynie. W lutym czeka mnie specjalny “urodzinowy” wyjazd, a pod koniec marca, na czas Wielkanocy odbędę kolejną podróż związaną z wygranym voucherem. Poczekam jeszcze troche zanim napiszę co to będą za kierunki.
Styczeń
Ostatnie wspólne imprezy ze znajomymi z wymiany i pozytywny koniec pierwszego semestru studiów. Później miałam trzytygodniowe ferie w domu, ale niestety trafiłam na temperatury sięgające -20’C. W drodze powrotnej do UK odwiedziłam Berlin. Spotkałam się z koleżanką z Kalifornii, ale w takim mrozie nie sposób korzystać z uroków miasta.
Luty

Powrót do Birmingham oznaczał nowe otoczenie w akademiku. Żałowałam, że straciłam świetną ekipę, ale byłam też ciekawa nowej. Pod koniec miesiąca zgotowano mi urodzinowe przyjęcie-niespodziankę, co było baaardzo miłe!

 
Marzec


Razem z trójką znajomych wybraliśmy się na koncert Florence And The Machine, który był jednym z najlepszych na jakich byłam. Dwa tygodnie później była pierwsza podróż do Azji i wykombinowany lot z setką przesiadek zakończony na Filipinach. Świetnie wspominam ten kraj, najpierw czas spędzony w górach, później nad oceanem z grupą lokalnych surferów, a na koniec wizyta na tropikalnej wyspie.

Kwiecień

W Bangkoku odwiedziłam bliskiego mi kumpla, Champa, a także Gosię, która robi najlepsze mango sticky rice pokazała mi kilka fajnych miejsc w Bangkoku i zabrała na świetne jedzenie. Razem z nią i jej chłopakiem odwiedziliśmy później Malezję.

Na koniec azjatyckiej podróży wybrałam się do Singapuru. To była piękna podróż i fantastyczna pod względem jedzenia.

Maj

To był ostatni miesiąc zasuwania na uczelni i nie działo się za wiele. Ekipa Erasmusa z drugiego semestru nie przebiła pierwszej, ale zyskałam za to przyjaciela na długie lata, Marcina.

Czerwiec

Miesiąc rozpoczął się od fantastycznego wyjazdu do Namibii. Po powrocie były skrajne emocje związane z oglądaniem EURO 2012, a dwa tygodnie później wielka radość z powodu wygranego biletu. No i wreszcie przyszedł czas wyprowadzki z akademika i praktyki w Londynie w Woman’s Weekly Magazine.

Lipiec

Nowy Jork. Pięknie było znowu być w sercu tego wyjątkowego miasta, odwiedzać ulubione zakątki, jeść w ulubionych lokalach i cieszyć się gorącym nowojorskim latem.

 

Sierpień

Początek spędzony w Nowym Jorku, a później trzy dni w samolocie, autobusach, pociągach i na lotniskach, żeby dotrzeć do Tokio. Cała podróż do Japonii zaczęła się od spotkania z mama i Bzu w Rzymie. Dalej było już poznawanie specyficznego Tokio, jedzenie cudownego ramen, odwiedzenie innych miasta, nie obyło się też rzecz jasna bez zabawnych przygód.

Wrzesień

Ostatnie trzy tygodnie wakacji w domu. Cieszyłam się resztką warzyw i owoców z ogrodu, a czas tradycyjnie minął za szybko i z niechęcią wracałam do UK…

 

Październik

Przez przypadek zamieszkałam w UK cztery domy dalej od czytelniczki mojego bloga. Mogę wpadać do Sary w piżamie na herbatkę, filmy czy wspólne narzekanie na Birmingham i cieszę się, że mam ją blisko siebie! Jakoś nie miałam okazji jeszcze zrobić jej zdjęcia, ale jest tak ładna, że nie odmówiłam sobie kradzieży foty z jej foto bloga.

Listopad

Spędziłam 10 dni w Zielonej Górze i w tym czasie odwiedził mnie Marcin oraz Soe, mój kumpel z NYC. Do dzisiaj za każdym razem pisze mi w mailach, że tęskni za moimi rodzicami, domem i psami;).

Grudzień

Trzy tygodnie w Australii i tydzień w Nowej Zelandii na idealne zakończenie roku. Niewiele zostało mi już z tej podróży i pewnie powrót złamie mi serce, ale ciągle mam wiele do opowiedzenia na blogu, przez co będę mogła wracać do niektórych momentów i cieszyć się nimi na nowo.

 

Dzięki, że byliście ze mną kolejny rok i z radością witam tych, którzy dołączyli do grona czytelników niedawno. Dziękuję też mojej rodzinie, przyjaciołom, a nawet nieznajomym napotkanym na drodze, którzy przyczynili się do moich podróży i niezwykłości 2012 roku.
Niech 2013 przyniesie wszystkim wiele pozytywnych przygód, a ja czuję, że ten rok wcale nie będzie gorszy od poprzedniego!