
Mimo że nie raz bywałam w tej okolicy, to jakoś na Telegraph Hill, jedno z 44 wzgórz San Francisco, weszłam w niedzielę po raz pierwszy.

Na szczycie wzgórza znajduje się wieża z tarasem widokowym, ale kolejka była zbyt długa, więc może wybiorę się tam za kilka tygodni z mamą.


Świetnie byłoby mieć dom w miejscu z takim widokiem i dachem/ tarasem.

A to już po drugiej stronie wzgórza, Bay Bridge i zatoka.

Droga w dół po tej stronie bardzo mi się podobała.

Wąskie, strome uliczki…


W końcu schody zrobiły się jeszcze węższe, a bujna roślinność sprawiła, że poczułam się jak gdzieś w Hiszpanii.

Mijane domy były świetne…





Po zejściu na dół niespodziewanie znalazłam się przy swoim samochodzie.

Usiadłam na krawężniku przy aucie i zastanawiałam się co robić dalej. Było po 17, ale nie chciałam jeszcze wracać do domu.

Miałam ochotę na coś słodkiego więc sprawdziłam czy jakieś danie z listy znajduje się niedaleko. Okazało się, że tak, więc pojechałam do Bob’s Donuts.

Nareszcie spróbowanie czegoś z “listy” kosztowało mnie poniżej 2$ ;).

Apple Fritter, czyli powiedzmy, że pączek z kawałkami jabłka i cynamonem. Pyszny!