To był prawdziwy dzień w stylu San Francisco. Zaczął się niepozornie, od urodzin ‘host dziecka’ Sary, na które poszłam z powodu pizzy i tortu;). Popołudniu znalazłyśmy się w barze, gdzie spędziłyśmy czas z z poznaną wieczór wcześniej sympatyczną parą gejów. Razem z nimi przenieśliśmy się do salonu fryzjerskiego, gdzie gadaliśmy, wygłupialiśmy się i tańczyliśmy. Dzień zakończyłam jedząc sushi w Castro i świętując urodziny Eweliny.
Im więcej niespodzianek w ciągu dnia, tym lepiej!

Od początku nie mogłam doczekać się zjedzenia tortu…


Urodziny Odessy były wyprawiane w muzeum w dzielnicy Twin Peaks, skąd jest fajny widok na miasto.

Załapałyśmy się na show magika;).

Podarunki dla zaproszonych dzieciaków.

Tort czekoladowy z masą malinową.

A to już w barze Harry’s, na zdjęciu Irys i Sarah.

Steven zrobił sobie ten tatuaż w wieku 19lat. Teraz nie znosi tego buta;).

A to jego chłopak Paul. Są razem od 17lat, a mają prawie 50;).

Paul jest fryzjerem a jego salon znajduje się bardzo blisko Harry’s więc zaproponował, żebyśmy przenieśli się tam na szampana;).

Steven naśladował Paula. Najpierw rozmowa z klientką a później cięcie na niby;).

Zabawa się rozkręciła, czyli zszywacz jako słuchawka od odbierania telefonów od klientów;).

Wszyscy wczuli się w role.

Widok z tarasu na ulicę.


Paul każdej z nas wybrał szampon i odżywkę. Są na tyle drogie, że zastanawiam się czy ich nie sprzedać bo aż szkoda mi używać;))). Co najlepsze, Paul zaprosił mnie i Sarę na cięcie do swojego salonu. Wie że nie stać nas (85$), więc z góry powiedział, że możemy przynieść drinki lub jedzenie;).

Potem spotkałyśmy się z solenizantką Eweliną, w bagażniku ukryłyśmy dla niej balony i kazałyśmy jej tam zajrzeć pod pozorem wyciągnięcia czegoś;).

Poszłyśmy na sushi.

Sushi z krewetkami i awokado.
Żałowałam, że dzień dobiegł końca…