Zdrowy styl życia
Dzielę się na blogu przepisami, zdjęciami dań, polecam adresy restauracji, gotuję na życie. A jakoś nigdy nie pomyślałam, żeby wrzucić tutaj ogólnego posta o tym, jak wygląda moja filozofia jedzenia i czym się w odżywianiu kieruję.
Na dobrą sprawę, patrząc na całe swoje dorosłe życie niewiele się w tej kwestii zmieniłam. W kilku tematach poprawiłam się na pewno, ale nie mogę powiedzieć, żeby któraś z poniższych zasad była zupełnie nowa, albo odwrotna do tego w co wierzyłam 10 lat temu.
Zdrowy styl życia bez diety – moja filozofia jedzenia
Nie wiem jak udało mi się przed tym uchronić, ale nawet w okresie dojrzewania żadne Bravo Girl nie było w stanie skrzywić mojego postrzegania żywienia. Zmusić do zastosowania jednej z tysiąca szalonych diet jakie serwowały nam kolorowe magazyny. Niekoniecznie czułam się dobrze w swoim ciele, ale zawsze miałam szacunek do swoich organów wewnętrznych. Poddawanie się hardcorowym dietom wydawało mi się niedorzeczne. Nie mogłam też zrozumieć, dlaczego tyle kobiet wierzy w powodzenie “cudownych diet”, nie biorąc pod uwagę tego, że wraz z jej końcem i powrotem do starych nawyków, zrzucona waga wróci, prawdopodobnie z nawiązką.
Internet pęka w szwach od treści na temat zdrowego odżywiania. Przy czym mam wrażenie, że wiele z tych treści zawęża się do aktualnych trendów i tego, co dobrze wygląda na Instagramie. Ciężko wręcz nadążać za wszystkim co pojawia się w sieci i książkach i się nie pogubić. Dlatego dobrze dojść do własnej bazy i tego co nam służy, a do nowości podchodzić z dystansem.
Lubię obserwować trendy i testować je przez swoje kulinarne zainteresowanie. Nie będę natomiast przekonywać innych, że ten oto nowy superfoods, jest esencją zdrowego stylu życia i musisz go mieć. Bo trendy kulinarne nie różnią się znacznie od wszystkich innych. Przychodzą i odchodzą, a to, co w tym wszystkim najważniejsze pozostaje niezmienne.
Proste zasady
Trzymam się więc w życiu kilku całkiem prostych zasad i do tej pory sprawdzały się świetnie. Prowadzę zdrowy styl życia bez diety, odbieram wzorowe wyniki z badań krwi, mam zero problemów z żołądkiem, żadnych zatruć, nudności, niestrawności. Katar zdarza mi się średnio raz w roku, a od jakichś 12 lat nie byłam tak naprawdę chora. Zdarzały mi się przeziębienia przez które dwa dni musiałam przeleżeć w łóżku, ale kiedy ostatni raz przyjmowałam antybiotyki byłam nastolatką.
Oczywiście nie wszystko to efekt odpowiedniego żywienia. Na odporność i kondycję organizmu wpływa znacznie więcej czynników, ale wierzę, że odżywanie ma tu sporo do powiedzenia.
Roślinożerność
Wychowałam się w domu w którym mięso nie było codziennym składnikiem obiadu. A jeżeli coś miało z talerza zniknąć, to nie kotlet, ale sałatka. Surówki nie były u nas drobnym dodatkiem do dania głównego, zajmowały największą część talerza. Kanapki do szkoły w którym nie byłoby warzywa? Nie było takiej opcji! Zajadając się z apetytem każdym drugim śniadaniem mojej mamy jednocześnie współczułam dzieciakom, których kanapki składały się co najwyżej z grubego plastra szynki i byle jakiego pieczywa.
Miałam szczęście, bo przez większość życia miałam dostęp do samodzielnie uprawianych warzyw i owoców. Najpierw od dziadka – ogrodnika, a potem od rodziców, którzy do dziś uprawiają je w tym samym ogrodzie.
Nawyki żywieniowe wynosi się przede wszystkim z domu. Na nich bazuje sposób odżywiania w dorosłym życiu, ale oczywiście dzięki odpowiedniej świadomości, mogą ulec całkowitej modyfikacji.
W ostatnich latach, odkąd świadomość roślinnego gotowania bardzo się poszerzyła, dostępność roślinnych alternatyw na rynku wciąż rośnie, a temat ekologii stał się superważny, wegetariańskie i wegańskie opcje wybieram jeszcze częściej.
Sierpień w rodzinnym ogrodzie
Różnorodność
Wydaje mi się, że brak różnorodności w diecie to bardzo częsty problem w odżywianiu ludzi. Te same przyzwyczajenia odklepywane każdego dnia lub tygodnia. Przykładów jedzenia na śniadanie codziennie od 20 lat bułki z dżemem nie muszę szukać daleko – mam ich w najbliższym otoczeniu.
Zwróciliście uwagę, że osoby, które nie lubią co drugiej rzeczy, to też najczęściej te z wyjątkowo nudnymi nawykami żywieniowymi?
Im bardziej monotonnie jesz, tym więcej znajdzie się produktów i dań, których nie lubisz. Ciekawość zastępuje strach i stwierdzamy, że czegoś nie lubimy, nawet tego nie próbując. Albo po jednym sparzeniu się nie dajemy produktowi/daniu drugiej szansy i spróbowania go w innej wersji.
Dobra wiadomość: im większa różnorodność w diecie, tym na więcej możesz sobie pozwolić. Paczka chipsów w piątkowy wieczór nie zabije cię, jeżeli przez cały tydzień zdrowo i różnorodnie się odżywiałeś.
Znalezienie czasu na posiłek i jedzenie w spokoju
Posiłki są moimi ulubionymi momentami dnia, więc nie przeszkadza mi włożyć w nie trochę pracy, żeby później mieć z nich jeszcze więcej przyjemności. Podobnie jak to, że zawsze znajduję czas, żeby zjeść w spokoju, a nie w biegu czy pożerając coś na stojąco.
Przy tym wszystkim dobrze zwracać też uwagę na to, żeby nie jeść za szybko. Większość z nas ma tendencję do szybkiego, niedokładnego przeżuwania. A powolne, spokojne jedzenie to jeden z łatwiejszych sposobów na utrzymanie dobrej wagi. Jedząc wolno, szybciej się nasycasz. Nie biegniesz pod dokładkę, a więc zjadasz mniej, a przy tym posiłek jest lepiej trawiony.
Wszystko na co mam ochotę, pod warunkiem, że w odpowiednich ilościach
“Nie mogę, jestem na diecie!” – to jedno z tych popularnych zdań, które nigdy nie padło z moich ust.
Nie zdarzyło mi się zjeść tabliczki czekolady na raz, ale nie odmawiam sobie kilku kawałków jeżeli mam na nie ochotę. I co ważniejsze – nie mam przy tym wyrzutów sumienia. Kiedy zdarza mi się przytyć, jest mniej kolorowo i staram się być bardziej zdyscyplinowana, ale na szczęście czasy regularnych wyrzutów sumienia mam za sobą.
Dobrze mieć na uwadze, że im mniej słodyczy jesz, tym mniejszą masz na nie ochotę. Podobnie jak z tym, że im lepiej się odżywiasz i większą masz świadomość na temat żywności i środowiska, tym lepszej jakości produkty wybierasz i nie kusi cię tania biała czekolada, za to jesteś gotowy wydać więcej na eko czekoladę z porządną zawartością kakao.
Zdjęć z jedzeniem nie mam więcej niż kilka, a to jest chyba jedynym udanym. Z cronutem, autorstwa Moniki Waleckiej
Nieprzejadanie się poza okazjami, które są do tego stworzone
Bardzo nie lubię uczucia objedzenia i na co dzień zdecydowanie go unikam, ale wszyscy znamy te okazje, kiedy niezjedzenie 3x większej ilości jedzenia niż normalnie staje się niemalże niewykonalne. Święta, wesela, urodziny, stół zastawiony 20 daniami, których chce się spróbować, czy wizyta w ulubionej restauracji.
Grunt, to jak najrzadziej doprowadzać do przejedzenia, a nawet powstrzymywać się przed najedzeniem do syta. Wielu osobom wydaje się, że sytość, to uczucie, które powinno towarzyszyć każdemu posiłkowi. Sama wsuwałam kiedyś jak szalona i nie znałam granic. W końcu zaczęłam jeść bardziej rozsądne porcje i przez półtora roku schudłam 10kg. Do starej wagi wróciłam tylko raz w czasach mieszkania w Kalifornii. Znowu nie tyle z powodu tego CO jadłam, ale ILE jadłam i mniejszej ilości ruchu. Niczego nie żałuję, bo San Francisco i ilość dobrego jedzenia, które miałam tam do spróbowania zobowiązywało.
Od 7 lat moja waga utrzymuje się na podobnym poziomie, z którym jest mi dobrze.
Suplementom dziękuję
Jak bardzo uzależnionym od leków społeczeństwem jesteśmy, wie doskonale każdy, komu zdarzyło się w ostatnich latach choć raz obejrzeć w telewizji blok reklamowy lub posłuchać komercyjnego radia.
Nie choruję, więc nie biorę leków. Nie wierzę w łykanie suplementów na poprawę cery, włosów, paznokci itd. Wszystko co powinnam czerpię z pożywienia i to mi wystarcza.
Jak najbardziej naturalna żywność
Nie wkładam do koszyka produktów, w których nie wiem co się znajduje. Czytam etykietę rzeczy po które sięgam i zdecydowanie unikam wysoko przetworzonej żywności. Na szczęście w Austrii nie jest to trudne i często doceniam ten fakt na wspomnienie zakupów w Stanach albo krajach Ameryki Południowej.
Zasada jest prosta – im mniej składników tym lepiej, unikanie konserwantów, zbędnych tłuszczów czy czy syropu glukozowo–fruktozowego.
Przepadam za orzechami i nawet jadąc w dłuższą podróż zabieram ze sobą zapasy do gotowania
Regularne posiłki i normalne pory
Za bardzo szanuję swoje wnętrzności, żeby godzinami głodzić się czy doprowadzać do sytuacji w której niemalże padam z braku sił. To samo tyczy się pór jedzenia, czyli np. unikanie objadania się na noc.
Wiadomo, że różnie w życiu bywa i nie zawsze ma się dobre przekąski pod ręką. Staram się jednak przygotowywać na takie sytuacje. Wymaga to wcześniejszego zaplanowania i dodatkowej pracy. Mimo wszystko nie lubię sytuacji, kiedy jedyną opcją na posiłek (np. w drodze) staje się McDonald’s. Albo kiedy muszę przepłacać za byle jakie produkty.
Zasady i ich brak w podróży
W krótkich podróżach często porzucam wszelkie zasady. Kiedy mam dużo do spróbowania, podchodzę do tego jak do zadania i nie przywiązuję większej uwagi czy coś jest zdrowe czy nie. Krótkie oderwanie od nawyków nie jest dla mnie problemem. Jednak w dłuższej podróży nie dałabym rady odżywiać się w taki sposób, jaki czasami sugerują zdjęcia.
No właśnie, pomijając przepisy, foty na blogu prawie nigdy nie pokazywałam jak wygląda moje odżywianie na co dzień. To trochę jak z tym, że w potrawach jedzonych w podróży często przewijało się mięso. Nawet jeżeli w codziennej diecie zawsze było u mnie mało obecne. Od 7 lat nie gotuję mięsa praktycznie wcale.
Do restauracji nie chodzę dla samego faktu odpoczęcia od gotowania. A dla dobrego doświadczenia i zjedzenia czegoś, co sama nie potrafiłabym zrobić. Nie znoszę kulinarnych zawodów, dlatego próbuję starannie wybierać miejsce w których zjem i wydaje mi się, że przede wszystkim wtedy jedzenie na mieście ma sens. Szkoda marnować miejsce w żołądku na byle co.