Połączenie kolejowe z Mehdii/ Kenitry do Cechfchaouen nie istnieje, autokar z Rabatu jeździ dwa razy dziennie. Właściciel surf hostelu machnął ręką i powiedział, żebyśmy udali się autobusem do Ouzanne, miejscowości położonej w połowie drogi, a stamtąd wzięli dalej taxi.
A jednak po skomplikowanej próbie porozumienia się z grupą taksiarzy, skończyliśmy w jednym z pojazdów. I wyszło jeszcze lepiej, bo koszt taki sam jak autobusem i dwa razy krótszy czas podróży. Kolejne osoby dosiadały się do naszego starego Mercedesa, a my zastanawialiśmy się na ilu się skończy. Kierowca, na środku poduszka, na której spoczął większych rozmiarów mężczyzna, a na siedzeniu pasażera kolejny dobrze zbudowany człowiek, opierający się przez większość drogi o tego w środku. Ależ to musiało być dalekie od wygody, siedzieć jednym pośladkiem na krzywo ułożonej poduszce przez ponad 100km, jeszcze z czyimś łokciem na ramieniu.
Z tyłu nasza trójka oraz marokański nauczyciel, który z miejsca zaprosił Wojtka do znajomych na Facebooku, bo przecież nigdy nie wiadomo, czy któregoś dnia nie wpadną sobie w ramiona na środku zielonogórskiego deptaku.
Było ciasno, ale dla krótszej podroży można się przemęczyć. Trzy osoby opierały plecy o siedzenie, jedna musiała być pochylona, żeby pozostałe zmieściły barki. Co kilka minut zmienialiśmy się.
W Ouzanne przerwa na siatkę liściastych mandarynek dla mnie i dworcowe kebaby dla chłopców (nie mylić z polskimi dworcowymi). A potem władowaliśmy bagaże do kolejnej grand taxi i czekaliśmy aż szef z ołówkiem za uchem i notesem w rękach znajdzie więcej osób jadących w tą samą stronę i pozwoli nam odjechać.
Ponad 50km krętej, górzystej drogi i dojechaliśmy do Chefchaouen. W sumie za ponad 200km jazdy taxi zapłaciliśmy niecałe 30zł. I nie miałabym nic przeciwko, żeby również w Europie można było jeździć w siódemkę. Bo naprawdę miło jest od czasu do czasu znaleźć się w miejscu, gdzie nikt nie pukałby się w głowę, gdybym poprosiła o przewiezienie mnie w bagażniku. Gdzie zasady bezpieczeństwa są tak poważne, jak skórzany pasek do zamykania drzwi Mercedesa czy mocno przybrudzona tapicerka w dinozaury.

















